Opis
„Po krańce gór” jest dość różnorodną, a zarazem spójną i przemyślaną płytą. Każdy utwór współtworzy pewną całość, mimo że każda pieśń jest odrębną historią.
Warstwa muzyczna to oczywiście – szeroko pojęty – folk metal. Na „Po krańce gór” znalazły się i cięższe, i spokojniejsze utwory. Słychać klasyczne, rockowe instrumenty (gitara, wokal, perkusja, bas), ale też coś, co może zaskoczyć słuchacza (oczywiście tego, który jeszcze z Othalanem nie miał wcześniej do czynienia): oak, lirę korbową, cymbały, moraharpę, flet poprzeczny czy obój.
Intro spokojnie wprowadza w klimat całego krążka. Zaraz po nim usłyszymy jednak bardzo energiczny „Czarnobóg”. I on też jest swego rodzaju wprowadzeniem, odwołaniem do górskich klimatów. Czarnobóg, czyli „pradawny bóg” i włodarz gór. Zresztą w utworach wciąż obecne są inspiracje górami, morską żeglugą, wikingami, słowiańskimi bóstwami, średniowieczną kulturą.
Do tradycji odwołuje się „Ojców dom” – ostatni z kawałków, który (w dość stonowany sposób) kończy muzyczną podróż z Othalanem. Tam, w mym domu, który Lecha wiecznie sławi dumne imię, orzeł skrzydła rozpościera, pamięć przodków nie zaginie. Fani historii powinni być zadowoleni, wsłuchując się w tekst utworów z tego krążka, nie wspominając o nawiązaniach w obszarze instrumentarium czy melodii.
Smaczkami są przede wszystkim dwa kawałki – „Totus Floreo” i „Maledicantur”. Pierwszy z nich to tradycyjna pieśń średniowieczna, śpiewana oczywiście po łacinie. Drugi z nich również odwołuje się do konwencji utworu z dawnych czasów – refren jest śpiewany w oryginale, natomiast zwrotki są po polsku, w wolnym tłumaczeniu wokalistki zespołu.
„Żeglarzy pieśń” to dość energiczny utwór z dozą mięsistych, gitarowych riffów, jednocześnie wciąż pozostając w klimacie folku. Othalan zaprasza w muzyczną podróż szlakiem nordyckich zdobywców.
Płyta zdecydowanie zasługuje na wysokie noty. To po prostu kawał dobrej muzyki. Podkreślę to jeszcze raz: całość (wliczając w to oprawę graficzną, układ utworów na płycie, niespodziankę, premierowy koncert) nie jest przypadkowa. To przemyślana w każdym calu, spójna kompozycja. Nic nie jest banalne i typowe – począwszy od użytych instrumentów, przez (co prawda zyskujący fanów, acz ciągle niszowy) folk metal, aż po teksty odwołujące się do tradycyjnych pieśni średniowiecznych.
Sylwia Chrapek
Recenzja dla Reflektor – rozświetlamy kulturę
Źródło: http://www.rozswietlamykulture.pl/reflektor/2017/08/03/recenzujemy-po-krance-gor-othalana/ (data dostępu 10.09.2021)